Dwa lata temu skakałam po raz pierwszy. Stojąc na krawędzi platformy modliłam się żeby już było po wszystkim. Ze strachu kręciło mi się w głowie. Chciałam zawrócić. Ale powrotu nie było.
- One, two, three, bungeeeeeeeeeeee! - usłyszałam
Skoczyłam!!!
I czas jakby się zatrzymał w tej sekundzie. Do dziś pamiętam to uczucie. To bezwładne spadanie, bezsilność, dyskomfort, a potem ulgę, ze już po wszystkim, przechodzącą w dumę, ze się udało, a potem w dziką radość. Mieszanka adrenaliny i endorfin była tak silna, ze przez dwa tygodnie odczuwałam tego efekty.
Arek i Barry też skakali. I tak samo odczuwali efekty skoku. Tego się nie da opisać. W mózgu zachodzą takie reakcje, na które człowiek nie jest przygotowany.
I teraz, 4 października, tym razem w nocy, stanęłam znów na tej samej platformie. Fakt, ze robiłam to drugi raz wcale nie ułatwił sprawy. Strach był ogromny. I chęć odwrotu taka sama. Pomagała jednak ograniczona widoczność. To był skok w totalną ciemność...
I wszystko stało się tak szybko... kilka minut później znów stałam na moście - zadowolona z siebie i szczęśliwa ze już po wszystkim..
I powrót do roku 2012:
Filmik z pierwszego skoku znajduje się tutaj. Wtedy miałam kamerę podczepioną do nogi, więc filmik nie oddaje całego klimatu niestety..
Filmik z drugiego skoku znajdziecie tutaj :)
niedziela, 19 października 2014
środa, 15 października 2014
Loch Muick
W zeszłym miesiącu wybraliśmy się na wycieczkę do Loch Muick (80 km za Aberdeen). Piękne miejsce, gdzie można się wyciszyć i zrelaksować. Poszliśmy na długi spacer wzdłuż jeziora. Liczyliśmy na to, ze zobaczymy jelenie, ale nie mieliśmy tyle szczęścia.
(Zdjęcia Arka)
Pies Pauli i Pawła się wybiegał, a my wszyscy "naładowaliśmy baterie" przed kolejnym poniedziałkiem.
"Samotne" drzewo
(Zdjęcia Arka)
Pies Pauli i Pawła się wybiegał, a my wszyscy "naładowaliśmy baterie" przed kolejnym poniedziałkiem.
"Samotne" drzewo
niedziela, 28 września 2014
Króweczki
Któregoś dnia wypatrzyłam z okna krowy. Nie często odwiedzają pobliską polanę, więc postanowiłam złożyć im wizytę ;) Na początku patrzyły na mnie niepewnie, z czasem zaczęły podchodzić bliżej. Gdy wyciągnęłam rękę niektóre odważyły się mnie polizać - haha, co za szorstkość, a do tego ile śliny! :) Posiedziałam, pogadałam, pośpiewałam i poszłam....
<Fotki zrobione przez Arka>
A tu krówki w akcji :) <zdjęcie z telefonu>
<Fotki zrobione przez Arka>
A tu krówki w akcji :) <zdjęcie z telefonu>
niedziela, 14 września 2014
Druga wyprawa do Bangour Village Hospital
Naszą pierwszą (nieudaną) wyprawę do Bangour Village Hospital opisałam tutaj.
Trochę inną ekipą niż ostatnio dotarliśmy na miejsce. Była 6 rano. Zaczynało się rozjaśniać, więc nie czuło się już tego dreszczyku. Do budynków nie było niestety dostępu, większość okien zabite dechami, ale i tak się cieszę ,ze chociaż częściowo mogliśmy poznać to miejsce.
Ten sam sklep około 100 lat temu:
Nasza ekipa. Kto by pomyślał, ze dwa miesiące temu nawet nie znaliśmy się z tymi ludźmi :)
Udało nam się zajrzeć przez okno do jednego z budynków:
Kościół:
Biblioteka:
Pawilon od krykieta:
Przed budynkiem (podczas Pierwszej Wojny Światowej)
Mimo wszystkich ograniczeń uważam ze warto było odwiedzić to miejsce. Miejsce, które kiedyś tętniło życiem, w którym zapisała się część historii...
Będąc tam, patrząc na te budynki człowiek uświadamia sobie jak czas szybko upływa. Dziś jesteśmy, jutro nas nie ma. Zostaje tylko kilka odrapanych ścian i stare fotografie, które przypominają następnym pokoleniom, ze ktoś tam kiedyś żył...
Trochę inną ekipą niż ostatnio dotarliśmy na miejsce. Była 6 rano. Zaczynało się rozjaśniać, więc nie czuło się już tego dreszczyku. Do budynków nie było niestety dostępu, większość okien zabite dechami, ale i tak się cieszę ,ze chociaż częściowo mogliśmy poznać to miejsce.
Ten sam sklep około 100 lat temu:
http://www.dailymail.co.uk/news/article-2637580/Inside-abandoned-asylum-housed-patients-100-years.html |
Nasza ekipa. Kto by pomyślał, ze dwa miesiące temu nawet nie znaliśmy się z tymi ludźmi :)
Udało nam się zajrzeć przez okno do jednego z budynków:
Kościół:
Biblioteka:
Pawilon od krykieta:
Przed budynkiem (podczas Pierwszej Wojny Światowej)
http://www.edinburghs-war.ed.ac.uk/war-hospitals/bangour-village-hospital |
Mimo wszystkich ograniczeń uważam ze warto było odwiedzić to miejsce. Miejsce, które kiedyś tętniło życiem, w którym zapisała się część historii...
Będąc tam, patrząc na te budynki człowiek uświadamia sobie jak czas szybko upływa. Dziś jesteśmy, jutro nas nie ma. Zostaje tylko kilka odrapanych ścian i stare fotografie, które przypominają następnym pokoleniom, ze ktoś tam kiedyś żył...
czwartek, 11 września 2014
Łyżwy - drugie podejście
Dziś byłam na łyżwach z Pauliną. Czułam się nieco pewniej niż ostatnim razem. Upadłam TYLKO raz :)
Tak więc postępy są, a będzie jeszcze lepiej. A jak już nauczę się jeździć to zacznę grać w hokeja na lodzie :D:D Albo zapiszę się na lekcje pływania..
Tak więc postępy są, a będzie jeszcze lepiej. A jak już nauczę się jeździć to zacznę grać w hokeja na lodzie :D:D Albo zapiszę się na lekcje pływania..
niedziela, 7 września 2014
Łyżwy - mój "pierwszy raz" :)
Wczoraj razem z Arkiem, Pauliną i Bartkiem poszliśmy na lodowisko. Pierwszy raz w życiu założyłam łyżwy. Przez pierwsze pół godziny bałam się oderwać od ścianki, posuwałam się do przodu w żółwim tempie. Potem zaczęłam się powoli przełamywać, troszkę przyśpieszyłam i odjechałam kawałek od ścianki. Jeździłam niezdarnie, co chwilę traciłam równowagę.
W ciągu dwóch godzin zaliczyłam 6 upadków :D Troszkę się poobijałam, ale mimo wszystko dobrze się bawiłam. Nie zniechęciłam się, a wręcz przeciwnie - chcę tam wrócić i udowodnić samej sobie, ze mogę więcej.
Na koniec wczorajszej "zabawy" wygłupiałyśmy się trochę z Pauliną. Arek uwiecznił ten moment telefonem :)
Poszłam troszkę na łatwiznę czepiając się Pauliny :P
W ciągu dwóch godzin zaliczyłam 6 upadków :D Troszkę się poobijałam, ale mimo wszystko dobrze się bawiłam. Nie zniechęciłam się, a wręcz przeciwnie - chcę tam wrócić i udowodnić samej sobie, ze mogę więcej.
Na koniec wczorajszej "zabawy" wygłupiałyśmy się trochę z Pauliną. Arek uwiecznił ten moment telefonem :)
niedziela, 31 sierpnia 2014
Uroki Aberdeen
Niedziela. Wybraliśmy się do miasta. Mimo, ze mieszkam tu od ośmiu lat i Aberdeen przestało robić na mnie większe wrażenie, nadal lubię czasem się zatrzymać i przyglądać niektórym miejscom.
Dzisiejszy dzień był wyjątkowo przyjemny i słoneczny. Chodziliśmy uliczkami centrum, zaszliśmy na stary cmentarz, widzieliśmy grupę Szkotów, którzy grali na rożnych instrumentach i udało nam się trafić na International Market.
Jednak największą atrakcją dzisiejszego dnia było zwykłe karmienie gołębi, które bez oporów siadały mi na rękach :):)
(zdjęcia Arka)
Dzisiejszy dzień był wyjątkowo przyjemny i słoneczny. Chodziliśmy uliczkami centrum, zaszliśmy na stary cmentarz, widzieliśmy grupę Szkotów, którzy grali na rożnych instrumentach i udało nam się trafić na International Market.
Jednak największą atrakcją dzisiejszego dnia było zwykłe karmienie gołębi, które bez oporów siadały mi na rękach :):)
(zdjęcia Arka)
Subskrybuj:
Posty (Atom)